Czasem widzimy, że bliska nam osoba doświadczania psychicznego cierpienia. Mówi, że nic jej się nie chce, że jest jej „wszystko jedno”. Przestaje odbierać telefony, unika spotkań, nie śpi po nocach. Czujemy, że coś jest nie tak, ale gdy proponujemy pomoc, słyszymy tylko: „Nie przesadzaj”, „Poradzę sobie”, „Nie potrzebuję psychiatry”. Co wtedy zrobić? Jak wspierać, gdy druga osoba odmawia pomocy? – na te i inne pytania odpowiada dr n. med. Sławomir Adam Wolniak, lekarz specjalista psychiatra, prezes Wolmed Sp. z o.o. Szpital i Poradnie.
Czym jest kryzys psychiczny?
Kryzys psychiczny to nie tylko „gorszy dzień”, ani chwilowy spadek nastroju. To stan, w którym człowiek traci wewnętrzną równowagę. Coś, co do tej pory pozwalało mu radzić sobie z życiem, przestaje działać. Napięcie, bezradność, poczucie braku kontroli czy sensu stają się codziennością. Czasem widać to od razu: ktoś płacze bez powodu, nie śpi, nie dba o siebie, odcina się od innych. Innym razem kryzys przychodzi cicho – w formie obojętności, zniechęcenia, pustego spojrzenia. Zdarza się po trudnym doświadczeniu, takim jak rozstanie, utrata pracy, śmierć bliskiej osoby. Ale bywa też, że narasta latami, aż w końcu wszystko „pęka w środku”. To moment, w którym człowiek potrzebuje pomocy, choć często właśnie wtedy jej najbardziej unika.
Z zewnątrz wydaje się to nielogiczne: jeśli komuś jest źle, powinien chcieć pomocy. Ale psychika rządzi się innymi prawami. Wiele osób boi się psychiatry czy psychoterapeuty, bo w ich głowie wciąż żywy jest stereotyp: „to dla wariatów”. Wstydzą się przyznać do słabości, bo od dziecka słyszały, że „trzeba być silnym”, że „nie wolno się mazgaić”. Bywa też, że zaprzeczają problemowi, tłumacząc, że „po prostu są zmęczeni” albo że „inni mają gorzej”. Czasami nie wierzą, że ktokolwiek może im pomóc, ale w środku noszą głęboki lęk przed byciem niezrozumianym. Inni z kolei mają za sobą złe doświadczenia z systemem opieki zdrowotnej i obiecują sobie, że „nigdy więcej”. Wszystkie te reakcje to nie upór, lecz forma obrony. Sposób, by zachować resztki kontroli, gdy świat i emocje przestają być przewidywalne.
Jak rozmawiać, by nie zrazić?
W takich momentach łatwo o błąd. Chcemy dobrze, więc zaczynamy mówić: „Musisz iść do psychiatry”, „Zobacz, że przesadzasz”, „Inni też mają problemy”. Ale te słowa, choć wypowiadane z troską, często tylko pogłębiają dystans. Zamiast przekonywać, warto po prostu być. Powiedzieć spokojnie: „Widzę, że jest ci trudno. Martwię się o ciebie, bo jesteś dla mnie ważny”. Nie chodzi o to, by stawiać diagnozy ani udowadniać rację, tylko o to, by druga osoba poczuła się zauważona i nieosądzana. Czasem najlepiej działa cisza i obecność: wspólny spacer, film, kawa, krótka wiadomość: „Jestem, jakbyś chciał pogadać”. I jeśli pojawi się moment otwarcia, można delikatnie zaproponować wsparcie: „Znam fajną psychoterapeutkę, mogę pójść z tobą na pierwsze spotkanie”, „Może spróbujesz rozmowy online, bez wychodzenia z domu?”. Nie chodzi o przymus, lecz o pokazanie, że pomoc to nie wstyd, a odwaga.
Bywa, że mimo wszystkich starań, próśb i rozmów, ktoś po prostu nie chce. I to boli. Czujemy wtedy bezsilność, frustrację, czasem nawet złość. Ale warto pamiętać: nie możemy nikogo „naprawić”, ani zmusić do terapii czy wizyty u lekarza psychiatry. Naszą rolą jest być obok, nie rezygnując z siebie. To znaczy: dbać o kontakt, ale też o własne granice. Nie rezygnować z rozmowy, ale nie przekonywać za wszelką cenę. Wysyłać sygnały troski, nie nacisku. Jeśli natomiast sami poczujemy, że sytuacja nas przerasta, dobrze jest poszukać wsparcia dla siebie. Rozmowa z psychologiem pomoże zrozumieć, jak reagować mądrze i jak chronić własne emocje. A jeśli pojawiają się niepokojące sygnały, np. myśli samobójcze, samookaleczenia, utrata kontaktu z rzeczywistością, nie należy czekać, a zadzwonić pod numer alarmowy lub jechać z bliską nam osobą na izbę przyjęć do szpitala. W taki sposób okażemy wsparcie, miłość i odpowiedzialność.
Choć w chwili kryzysu wszystko wydaje się ciemne, często to właśnie wtedy zaczyna się proces zmiany. Moment, gdy człowiek – po długim oporze – zaczyna sięgać po pomoc, staje się początkiem odbudowy siebie. Cierpliwość, empatia i obecność mogą być dla bliskiej nam osoby pierwszym promieniem światła w ciemności. Nie trzeba mieć gotowych rozwiązań. Czasem wystarczy, że nie odwrócimy się od niej plecami. Możemy sprawić, że nie będzie życiu sama.





