PODZIEL SIĘ

Trzeba się cieszyć z tego, co mamy. Jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy załamani, nie wiedzieliśmy czy odbędzie się liga, a co dopiero europejskie puchary. Dziś patrzymy w przyszłość z optymizmem – mówi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów, który dzisiaj rozpocznie walkę w Lidze Mistrzów.

Musi pan przyznać, że PGE Skra stęskniła się za Ligą Mistrzów?
Konrad Piechocki: – Przez wiele lat graliśmy w europejskich pucharach, a w ostatnim czasie ciężko pracowaliśmy na to, by ta Liga Mistrzów do nas wróciła. W niedokończonym sezonie PlusLigi zajęliśmy miejsce premiowane grą w Europie. Cieszymy się, że w dobie choroby COVID-19 jakakolwiek formuła turnieju została zaakceptowana i miejmy nadzieję, że już nic nie stanie na przeszkodzie, by rozgrywki się odbyły.

Dla kibiców to w zasadzie było normalne, że PGE Skra co roku gra w Europie. Tym razem musieli uzbroić się w cierpliwość…
– Ciężko tutaj mówić o uzbrojeniu się w cierpliwość. No, może gdyby czekali na to 15 lat. To nie był długi czas, ale z perspektywy naszych chęci i ambicji czegoś w ubiegłym sezonie brakowało. Czekaliśmy na to rok i cieszymy się, że te rozgrywki znów zawitają do Bełchatowa.

Forma turniejów jest chyba aktualnie jedyną możliwą do rozegrania?
– Było bardzo dużo dylematów czy w ogóle Liga Mistrzów może się odbyć w momencie, gdy problem z chorobą COVID-19 jest tak duży lub gdy zachorowania pikowały w górę i źle to wyglądało. W tradycyjnej formule raczej nie było to do rozegrania, bo państwa mają tyle obostrzeń, że byłoby to niemożliwe. Dlatego wypracowana forma turnieju jest jedyną, jaką można było na ten czas zaakceptować i wprowadzić w życie. Rozgrywki rozpoczęły się, Liga Mistrzów trwa i oby pandemia nie pokrzyżowała dalszych planów. To też może być atrakcyjne, bo turnieje, które wystartowały, przynoszą sporo niespodzianek. Każdy szuka szans w swoim meczu. Trzeba odpowiednio rozłożyć siły, ale jednocześnie nie kalkulować. Wszyscy czekamy z utęsknieniem i szykujemy się na pierwszy turniej. Na pewno jest to jeden z naszych celów postawionych na ten sezon i damy z siebie wszystko, żeby wyjść z grupy i grać i ćwierćfinałach Ligi Mistrzów.

PGE Skra zainauguruje rozgrywki w Kędzierzynie-Koźlu, ale w styczniu sama będzie organizowała turniej.
– Ta gotowość już jest. Pracujemy pod kątem turnieju w Bełchatowie. Jesteśmy też po wielu rozmowach z naszymi sponsorami i przyjęliśmy to z ulgą. Bardzo cieszymy się, że w ten sposób możemy wypracować ekwiwalent reklamowy. Czeka nas sporo emocji i to nie lada gratka dla kibiców przed telewizorami, bo transmisje przeprowadzi Polsat Sport. To super sprawa, że kibice będą mogli to śledzić na żywo, bo na pewno są stęsknieni za taką rywalizacją. Tym bardziej, że jest smaczek w postaci dwóch polskich zespołów w grupie i to na pewno doda kolorytu.

I gdyby to było w normalnych czasach, pewnie znów bilibyśmy rekordy frekwencji w Atlas Arenie…
– Na pewno tak, ale trzeba się cieszyć z tego, co mamy. Jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy załamani, nie wiedzieliśmy czy odbędzie się liga, a co dopiero europejskie puchary. Dziś patrzymy w przyszłość z optymizmem. Problem choroby COVID-19 nie zniknie pewnie nigdy, ale trzeba sobie z nim radzić. W świetle tego, co dzieje się w ostatnich miesiącach, cieszymy się, że w ogóle możemy o tym rozmawiać.

Porozmawiajmy o sprawach sportowych: nasza grupa wcale taka łatwa nie jest.
– To prawda. Trzeba na to spojrzeć szerzej i to dotyczy nie tylko PGE Skry Bełchatów. Kalendarz jest teraz tak napięty, że niespodzianki na pewno będą się zdarzały. W kontekście takiego turnieju koncentracja musi być maksymalnie. Sportowo znamy wartość Grupy Azoty ZAKSA, ale absolutnie nie można lekceważyć Lindemans Aalst, a tym bardziej Fenerbahce. To mocno utytułowana drużyna, z dobrze znanymi w Polsce zawodnikami, jak choćby Salvador Oliva. To bardzo silny zespół i będziemy musieli zagrać swoje sto procent, żeby sobie poradzić i wyjść z tej grupy.

Byle zdrowie dopisało…
– To jest rzecz podstawowa. Trzeba na to patrzeć szeroko i być wyrozumiałym dla wszystkich sportowców, zarówno w lidze, jak i Lidze Mistrzów. W tej chwili kalendarz wygląda tak, żę do marca musimy grać i trzeba uważać ze zdrowiem. Mieliśmy nieprzyjemną sytuację podczas meczu z VERVĄ Warszawa ORLEN Paliwa, kiedy zasłabł Grzegorz Łomacz. Nie są to żarty i patrzymy na to z dużą troską. Wierzę głęboko w pracę naszego sztabu medycznego. Nasi fizjoterapeuci mają ogromny wkład w to, by utrzymać formę fizyczną chłopaków. Obyśmy mogli przejść dalej bez żadnych problemów, bo zdrowie jest najważniejsze.

źródło: PGE Skra Bełchatów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Informujemy, że na stronie ebelchatow.pl komentarze podlegają moderacji. Zostaną opublikowanie wkrótce po akceptacji.

Please enter your comment!
Please enter your name here